Co zrobić z datą urodzenia w CV?

Wiele osób, tworząc dokumenty aplikacyjne, trapi się myślą, czy umieścić w CV datę urodzenia. Wątpliwości ogarniają przede wszystkim dwie grupy ludzi: młodych (bo mogą być posądzeni o brak doświadczenia) oraz w średnim wieku (bo mogą być uznani za tych, którzy swoje najlepsze lata już przeżyli). Cóż więc zrobić?

Nie istnieje obowiązek podawania w CV swojego wieku. Co więcej, pracodawca nie powinien o ten wiek wypytywać, gdyż przepisy antydyskryminacyjne nie pozwalają rekrutować przez pryzmat wieku.

Podawanie wieku w CV jest opcjonalne. Można, ale nie trzeba. Co prawda istnieją wyjątki, w których kwestia wieku jest w CV istotna (np. staże przeznaczone dla osób poniżej 26. roku życia), ale to tylko mały ułamek całości.

Dodam jeszcze, że przybliżony rok urodzenia z reguły można wyliczyć na podstawie innych informacji w CV (np. data ukończenia edukacji). Więc po co wpisywać swój wiek, a tym samym zapychać CV czymś, co jest zbędne?

Jeżeli jednak pracodawca domaga się podania daty urodzenia, a więc chce oceniać przydatność pracowników tylko przez pryzmat wieku, to – spójrzmy prawdzie w oczy – wybrał sobie zupełnie niewłaściwe kryterium. Liczba przeżytych lat w żadnym stopniu nie ma przełożenia na kwalifikacje zawodowe i konkretne umiejętności. Może więc lepiej od takiej oferty pracy trzymać się z daleka?

Ludzie, niezależnie od wieku, są różni. Ktoś młody i bez doświadczenia może wnieść więcej pomysłów, energii i zaangażowania niż ktoś, kto przepracował już X lat. Tak samo, jeżeli ktoś ma więcej niż 50 lat, może reagować szybciej i sprawniej niż osoba w sile wieku. To motywacja i umiejętności pracownika się liczą, a nie to, ile wiosen ma on już na koncie.

Kim jest handlowiec?

W dzisiejszych, szybko rozwijających się czasach handlowcem jest każdy. Codziennie dokonujemy różnorodnych transakcji, mniejszych i większych. Targujemy się o korzystniejszą cenę w sklepach. Korzystamy z kredytu na mieszkanie lub samochód. Rozmawiamy z szefem o podwyżce i budżecie na następny rok. Negocjujemy z dziećmi w domu. Swoją drogą, dzieci są najlepszymi negocjatorami – jak tu się oprzeć tym proszącym oczom…

Umiejętność sprzedaży przydaje się nie tylko zawodowym handlowcom. My wszyscy od najmłodszych lat podejmujemy działania umożliwiające osiągnięcie naszych celów. Wykorzystujemy umiejętności komunikowania się, żeby przekonać innych do podjęcia jakiejś akcji. Komunikacja jest kluczem do sukcesu, więc poprzez doskonalenie zdolności sprzedażowych możesz wzmocnić swoją skuteczność zarówno zawodową, jak i osobistą.

Jak to się ma do zawodu handlowca? Jakie kompetencje powinien posiadać handlowiec sukcesu? Wypiszę je w formie listy:

– lubiany;

– mający pozytywną postawę psychiczną;

– znający swoje produkty;

– potrafiący pozyskać i utrzymać klientów;

– efektywnie organizujący swój czas;

– reagujący na zastrzeżenia;

– profesjonalny;

– wyglądający dobrze i zdrowo.

Co Twoim zdaniem jest najważniejsze? Uważasz, że powinno się dopisać coś do tej listy? W których obszarach TY czujesz się najlepiej?

Zdjęcie w CV – wstawiać?

Być może zastanawiasz się nad tym, czy dodać do CV swoje zdjęcie. Możliwe, że fotografia nie do końca się udała, światło nieprawidłowo padało, nie wyglądasz zbyt korzystnie, włosy Ci się źle ułożyły itd.

Szczegółowe analizowanie własnego wyglądu jest tu niepotrzebne. Mimo że nie ma obowiązku dodawania zdjęcia do CV, zwiększa ono pozytywny odbiór aplikacji. W wielu miejscach pracy wygląd kandydata odgrywa niebagatelną rolę, zwłaszcza w dziedzinie kontaktów z klientem. Ponadto dzięki zdjęciu rekruter będzie mógł zapamiętać Twoją twarz i podczas spotkania kwalifikacyjnego od razu skojarzyć ją z Twoim doświadczeniem zawodowym, a to może zadziałać na plus.

Warto dodać, że po prostu CV ze zdjęciem wygląda bardziej atrakcyjnie niż CV bez zdjęcia.

Jednakże pamiętaj! Fotografia w CV musi spełniać podstawowe wymogi i pasować do sytuacji, jaką jest proces rekrutacyjny. Najbezpieczniejsze wyjście to zdjęcie dowodowe (ale oczywiście nie stanowi jedynej opcji). Absolutnie odpada fotografia z imprezy czy wycieczki, a także tak popularne teraz selfie, bo stanowi oznakę braku profesjonalizmu. W takich wypadkach już lepiej nie dodawać żadnego zdjęcia.

(Nie)potrzebna rubryka w CV?

Rubryka zainteresowań jest w CV bardzo często ignorowana i uznawana za zbędną. Wiele osób pobieżnie wpisuje cokolwiek, żeby tylko wypełnić puste miejsce. Informacje o zainteresowaniach traktuje się jako doczepkę. Niesłusznie. Jak się okazuje, mogą stanowić potężną broń w rękach osoby ubiegającej się o pracę.

Umieszczone hobby daje rekruterowi dużo informacji o kandydacie i pozwala wnioskować o umiejętnościach i cechach charakteru. Dla przykładu, jeżeli uprawiasz sporty grupowe, prawdopodobnie dobrze się sprawdzisz w pracy z zespołem. Jeśli lubisz grać w szachy, umiesz myśleć strategicznie. Jeżeli spędzasz godziny na haftowaniu obrusów, charakteryzuje Cię cierpliwość. I tak dalej.

Tego typu informacje mogą bardzo silnie wpłynąć na Twój wizerunek. Oczywiście nie należy wpisywać do CV dziesięciu różnych hobby. Optymalna liczba to od dwóch do czterech. Lepsze jest jedno zainteresowanie, ale niestandardowe i prawdziwe, zamiast pięciu wnoszących tyle co nic (np. sport, literatura, muzyka, telewizja, fotografia). Rekruterzy lubią konkrety.

Kilka słów o marketingu

Znany zespół De Mono śpiewa: Wszystko jest na sprzedaż. Każda, nawet najmniejsza rzecz może być przedmiotem zainteresowania konsumentów. Ważne tylko, aby odpowiednio przedstawić im ofertę.

Nawet nie zastanawiamy się, iloma komunikatami marketingowymi jesteśmy codziennie zasypywani. Ulotki na ulicy, billboardy, promocje w supermarketach, reklamy internetowe, radiowe i telewizyjne… Sztab ludzi pracuje, aby reklama została zauważona i trafiła do grupy docelowej, a przede wszystkim żeby była skuteczna.

Angus McLeod powiedział: Na tym musi właśnie polegać cały twój marketing: na wytłumaczeniu potencjalnym nabywcom, w jaki sposób możesz uczynić lepszym ich własne życie. Do tego się to wszystko sprowadza. Zawsze!

We współczesnym świecie istnieje wiele małych i średnich firm, które oferują produkty czy usługi. Każda z nich chciałaby zarabiać krocie, utrzymać się długo na rynku. Jednak jak się wyróżnić spośród konkurencji, mając niewielki budżet?

Niezależnie od tego, czy jesteś właścicielem firmy, czy też zwykły pracownikiem, musisz mieć chociaż podstawową wiedzę o marketingu. To niezbędna dziedzina życia, jednak najszybciej i najbardziej intensywnie się zmienia. Co z tego, że kilka lat temu ktoś ukończył najlepsze studia z marketingu – sposoby promocji są co roku nowe. Kiedyś modne i skuteczne były ulotki, później duże billboardy.

Dzisiaj każde, nawet najmniejsze przedsiębiorstwo korzysta z kanałów social media. Promuje się na Facebooku, umieszcza filmiki na YouTube lub stosuje marketing szeptany. Strony internetowe muszą być co jakiś czas uaktualniane. Obecne społeczeństwo jest bardzo wymagające i nie wybacza różnego rodzaju wpadek czy niedociągnięć. Należy więc mieć szeroką wiedzę, aby nie popełnić żadnego błędu.

Również z perspektywy pracodawcy liczy się, aby osoby chcące nawiązać współpracę były kreatywne i pełne pomysłów oraz się stale doszkalały – niezależnie od tego, o jakie stanowisko się ubiegają. Widać wtedy, że chcą coś robić ponad normę, starają się i mają zapał.

Niezależnie od poziomu stanowiska, na którym się znajdujemy, wiedza marketingowa jest niezbędna do poprawnego funkcjonowania w firmie oraz do prawidłowego funkcjonowania samej firmy. Często się bowiem zdarza w przedsiębiorstwach, że nikt, z wyjątkiem działu marketingu, nie identyfikuje się ze strategią marketingową wytyczoną przez dział kreatywny. Z tego powodu firma zyskuje niespójny wizerunek, gdyż pozostali pracownicy nie są świadomi ważności działań marketingowych. Dla wielu jest to tylko tak zwana otoczka, która ma wzbudzić zamieszanie, ale samym pracownikom nie jest do niczego potrzebna.

Otóż nic bardziej mylnego. Dobry marketing może zrodzić się tylko tam, gdzie istnieje spójność strategii marketingowej z obieranymi działaniami marketingowymi. Skutkuje to identyfikacją z firmą i podświadomym postrzeganiem firmy przez pracowników w sposób przedstawiany im przez dział kreatywny. Dopiero tak wewnętrznie zakorzeniona strategia marketingowa dobrze zadziała na zewnątrz. Dotyczy to zwłaszcza nowo powstających firm oraz firm sektora MMSP.

Podstawową wiedzę z marketingu powinien mieć każdy, a dopiero osoby kreatywne i rozumiejące kwintesencję działań marketingowych powinny tę wiedzę wykorzystywać na polu działań stricte marketingowych.

Dodam na koniec, że zaplanowane szkolenie z marketingu na rok 2016 odbędzie się w kwietniu. Więcej informacji pod linkiem: http://cs.unlimitedgroup.pl/szkolenie,content,7,szkolenie-marketing-i-reklama-psychologia-i-kreatywnosc.html

W co wierzysz?

Tym razem nie będę się rozpisywać. Pozostawiam tylko kawałek tekstu do przemyślenia. 🙂

 

Wszystko, co się dzieje w Twoim świecie – wewnętrznym i zewnętrznym – stanowi manifestację Twojej wiary w to, co niewidzialne. (…) Innymi słowy, poznasz dzieło swej wiary na własnym duchu, ciele i we wszystkich swoich sprawach. Będzie ono widoczne w Twoim życiu zawodowym, interesach, w Twojej rodzinie i wszystkich Twoich przedsięwzięciach, nawet w funkcjach Twojego ciała.

 

fragment książki „Potęga ludzkiego ducha (autor: dr Joseph Murphy)

Kreatywność w organizacji

W dzisiejszych czasach do kreatywności dąży większość organizacji. W dobie rynku, na którym mamy tak wiele niezwykle podobnych do siebie produktów, umiejętność stworzenia czegoś innowacyjnego stała się bardzo pożądana.

url

Dlaczego kreatywność ma tak wysoką wartość w organizacjach?
Po pierwsze, zwiększa efektywność i konkurencyjność działań.
Po drugie, pozwala skutecznie nadążać za wymogami stale zmieniającego się rynku i szybciej reagować na zmiany.
Po trzecie, stanowi podstawę funkcjonowania każdego efektywnego pracownika, umożliwia mu rozwój, pracę nad sobą i współpracę z innymi. Taki pracownik umie stawiać czoła różnorodnym problemom.
Jak stworzyć kreatywną organizację?
Przedsiębiorstwo może dążyć do kreatywności na każdym z możliwych obszarów i działów. Na szczególną uwagę zasługują następujące poziomy:
1. Poziom rekrutacji
Tutaj organizacja może poszukiwać odpowiednich ludzi, których predyspozycje zapewnią pojawianie się innowacyjnych pomysłów. Zazwyczaj są to osoby o szerokich lub nietypowych zainteresowaniach, otwarte poznawczo, ciekawe świata, posiadające potrzebę doświadczania czegoś nowego, tolerancję pewnej dozy ryzyka.
2. Poziom szkoleń
W tym wypadku przedsiębiorstwo może odpowiednio oddziaływać na zatrudniony już personel w celu wytrenowania pewnych technik twórczego myślenia. Aby uzyskać pożądany poziom kreatywności u pracowników i utrzymywać go na tym poziomie, warto systematycznie przeprowadzać trening twórczego myślenia.
3. Poziom środowiskowy
Tu należy skoncentrować się na likwidowaniu wewnątrz firmy tych barier, które tłumią kreatywność pracowników. Do takich barier można zaliczyć między innymi: nadmierną kontrolę menedżerską, trudności w przepływie informacji, sztywne struktury hierarchii, niewłaściwy system nagród, niesprzyjającą atmosferę w miejscu pracy.
4. Poziom klienta
Traktowanie każdej uwagi klienta jako cennej informacji zwrotnej jest bardzo istotne. Rozmowy z klientami i badania opinii mogą być źródłem wielu kreatywnych pomysłów na ulepszenie produktu czy usług.
Warto wiedzieć, że myśleć twórczo potrafi każdy człowiek. Może się to przejawiać w dowolnej dziedzinie aktywności. Dobry menedżer powinien umieć wykorzystywać kreatywność swoich pracowników oraz umiejętnie ją rozwijać poprzez motywację. Takie starania z pewnością zaprocentują w przyszłości.

Czy powinienem zmienić pracę?

Ostatnio dużo osób uczestniczących w prowadzonych przeze mnie konsultacjach zawodowych przychodzi z różnymi wątpliwościami dotyczącymi swojej pracy. Zazwyczaj problem ten pojawia się u tych, którzy mają zaburzoną harmonię pomiędzy czasem poświęcanym na pracę a czasem przeznaczanym na życie rodzinne i osobiste. Wbrew pozorom odpowiedz okazuje się bardziej prosta niż im się wydaje.

zmiana pracy

Jednak patrząc na tryb, w jakim funkcjonuje dzisiejszy człowiek pracy, takie niepewności wcale nie dziwią. Nie ukrywam, że i ja sama zadawałam sobie nieraz pytanie: czy nie pracuję za dużo? czy to, co robię, nie jest czasem zbyt wyczerpujące i stresujące? Mówi się przecież, że pracujemy po to, żeby żyć, a nie żyjemy po to, by pracować. Zaczęłam więc bacznie obserwować siebie, by doszukać się bardziej uniwersalnych wniosków.

Jak zatem sprawa wygląda w moim przypadku? Cóż, rzeczywiście sporo czasu poświęcam pracy, choć zawsze zdawało mi się, że jestem leniwa i to bardzo. 🙂 Jestem jednak również perfekcjonistką, więc jak już się za coś biorę, to nie robię tego „po łebkach”. Nie potrafię skończyć w połowie, muszę doprowadzić sprawę do końca dopóty, dopóki nie osiągnę założonego w mej głowie efektu. Codziennie piętrzy się przede mną sporo zadań do zrobienia i każde chcę wykonać na oczekiwanym przeze mnie poziomie. Przez to wiem, że poświęcam na działania więcej czasu niż powinnam. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że jeśli przeznaczę na coś tyle czasu, ile potrzebuję, stworzę coś na zadowalającym mnie poziomie, za czym będzie stała jakość. Z jakością natomiast wiąże się zadowolenie klienta, a jego jawna satysfakcja wyrażona słowem mówionym czy pisanym jest dla mnie najcenniejsze w całej pracy. Najwięcej motywacji do dalszych działań daje właśnie pozytywny feedback od klientów. Zadowolenie klienta dodaje skrzydeł. Nie jestem pewna, czy klienci naszej firmy mają w ogóle tego świadomość, jednak dla mnie ich satysfakcja jest jak bardzo dobry napiwek zostawiony w barze dla kelnera pod koniec pracowitego dnia.

Skoro zatem najwięcej radości daje mi fakt, że mogę zadowalać ludzi, mając jednocześnie możliwość zarabiania, zaczynam dochodzić do wniosku, że rzeczywiście żyję, by pracować. Skoro efekty moich działań dają satysfakcję klientom, a tym samym i mnie, to czyż nie o to w życiu chodzi? Czy nie chodzi o to, by być zadowolonym człowiekiem? Widocznie ci, którzy lubią to, co robią, żyją, by pracować, przy czym definicja pracy na tym etapie ulega zdecydowanemu przekształceniu. Nieraz myślałam, że jestem pracoholikiem lub zadanioholikiem, co ostatnio stało się bardzo popularnym pojęciem. Być może jestem jednym i drugim. Lubię bowiem wyznaczać sobie cel za celem i konsekwentnie je realizować. Dotyczy to jednak tylko sytuacji, gdy wiem, że robię rzeczy, które przynoszą innym zadowolenie, a mi pieniądze, za które mogę żyć. Wtedy czuję, że żyję. Być może i Ty się zastanawiasz nad tym czy, nie poświęcasz za dużo czasu na pracę. Jednak jeśli czujesz, że to, co robisz przynosi Tobie i Twoim klientom zadowolenie, to znaczy, że powinieneś się tego trzymać. Jeśli odczuwasz radość z realizacji celów w pracy i z efektów swoich działań, działaj dalej. Widocznie stoi za tym ukryty sens znany tylko Tobie. Z pewnością przekłada się też to na Twoje pozytywne funkcjonowanie w obszarze prywatnym. Choć wiemy, że powinno się oddzielać obszar pracy od domu, po prostu jest to w dużej mierze awykonalne, gdy nie czujemy zadowolenia w pracy.

Zatem jeśli uważasz, że za dużo pracujesz, ale czujesz przy tym zadowolenie z efektów swoich działań i ze zrealizowanych celów, jeśli widzisz, że Twoi klienci są zadowoleni, oznacza to, że jesteś na dobrej drodze swojej kariery zawodowej. Jeśli jednak Twoi klienci nie są do końca zadowoleni z Twojej pracy, często mają dużo zastrzeżeń, to być może czas, by zastanowić się nad tym, czy idziesz właściwą drogą. Jeśli bijesz się z myślami, czy zmienić pracę, czy podążać dalej, mimo że może wcale nie jest Ci lekko, obserwuj otoczenie. Informacje klientów w sposób pośredni odzwierciedlają Twoje podświadome nastawienie do pracy. Jeśli klienci w większości nie są zadowoleni, to znaczy, że i Ty nie jesteś zadowolony z tego, co robisz. Pamiętaj również, że nasz stosunek do pracy jest zmienny w czasie. Ucząc się obserwacji, dużo wcześniej zaczniesz zauważać ewentualne zmiany Twojego stosunku do tego, co robisz.

Czy świat nie byłby idealny, gdybyśmy nie chodzili do pracy tylko po to, by „odbębnić” to, co mamy do zrobienia? Gdybyśmy udawali się tam po to, by moc świadczyć klientom nasze usługi na najwyższym poziomie? I gdybyśmy później jako klient mogli otrzymać to, co inni są w stanie nam zaoferować w zakresie tego, co potrafią najlepiej?

Sztuka organizacji szkoleń, czyli jak freelancerzy powinni dbać o pełne zadowolenie odbiorców

Badania GUS wskazują, że co piąta osoba w wieku od dwudziestu pięciu do sześćdziesięciu czterech lat dokształcała się na kursach i szkoleniach. Widać też, że coraz więcej osób korzysta z pozaformalnych firm nauczania. Można przypuszczać, iż mamy tu do czynienia ze swoistą reakcją na zmiany wynikające z dynamicznego rozwoju świata.

Jednak nawet najlepsze szkolenie i świetnie przygotowany warsztat nie przyniosą oczekiwanej satysfakcji, jeśli uczestnicy nie skoncentrują się na treści szkolenia.

Żeby szkolenie było w stu procentach udane, zarówno szkoleniowiec, jak i organizator szkolenia powinni wspiąć się na szczyt własnych możliwości.

Trener, szkoleniowiec, czy kimkolwiek będzie osoba prowadząca warsztat, zajęcia lub wykład, musi dokonać właściwego wyboru co do organizatora szkolenia.

Firmy wynajmujące sale szkoleniowe często oferują również usługę zapewnienia organizatora szkolenia. Jednak nie jest to najlepszy wybór, gdyż te osoby nie są całkowicie oddane szkoleniu. Poza tym z reguły nie znają tematyki szkolenia, a co za tym idzie – grupy docelowej oraz poziomu jej oczekiwań. Oczywiście każde szkolenie powinno być traktowane z taką samą dbałością, ale z badań wynika, że osoby o dużym doświadczeniu i wysokich kwalifikacjach mają większe oczekiwania niż pozostali odbiorcy.

Wybór profesjonalnego organizatora to bardzo ważny element, zwłaszcza w przypadku szkoleń otwartych prowadzonych przez freelancerów. Powinna to być osoba, która organizuje każdy etap szkolenia, od pierwszego kontaktu z osobami potencjalnie zainteresowanymi szkoleniem, aż po kontakt z uczestnikami po zakończeniu szkolenia.

Posiadanie własnego organizatora stanowi ogromne ułatwienie i zdecydowanie podwyższa poziom obsługi klienta. Takie rozwiązanie często wcale nie okazuje się drogie. Trener nie musi zatrudniać organizatorów bezpośrednio. Obecnie na rynku istnieją firmy, które świadczą usługi outsourcingowe z zakresu organizacji szkoleń. Pobierają opłaty w wysokości od trzydziestu do pięćdziesięciu procent przychodu ze szkolenia, w zależności od ceny oraz czasu trwania.

W takich sytuacjach szkoleniowiec otrzymuje przypisaną do swojego projektu osobę, która zajmuje się organizacją i obsługą szkolenia od A do Z. Wtedy trener ma możliwość skoncentrowania się tylko i wyłącznie na treści szkolenia, a więc na tym, co daje mu największą satysfakcję. Jednocześnie usługa ta stanowi o wiele tańsze rozwiązanie niż zatrudnienie pomocnika na własną rękę.

Coraz więcej trenerów korzysta z tego typu rozwiązania. Duże znaczenie ma tu fakt, że to firma pracuje dla trenera, a nie na odwrót. Poza tym trener niczym nie ryzykuje. Jeżeli firmie nie uda się zebrać odpowiedniej liczby uczestników na konkretny termin, nie pobiera za to gaży, ale przekłada termin szkolenia. Prowizję pobiera dopiero po odbytym szkoleniu.

Warto pamiętać, że każde szkolenie – nawet najmniejsze – stanowi wizytówkę trenera. Zadbanie o całokształt szkolenia jest więc rzeczą konieczną. Nierzadko zdarza się, iż osoby prowadzące zdają się w pełni na niedoświadczonych organizatorów. Zdarza się też, że robią wszystko same. W takim wypadku wartość przeprowadzonego warsztatu najczęściej pozostawia sobie wiele do życzenia. Wartość takiego szkolenia maleje w oczach uczestników będących bacznymi obserwatorami i mających duży bagaż doświadczeń i porównań.

Docenienie uczestników szkolenia odgrywa niebagatelną rolę przy powodzeniu przedsięwzięcia. Należy więc zadbać o jakość nie tylko samego warsztatu, ale także kwestii organizacyjnych i związanych z obsługą klienta.